sobota, 25 maja 2013

Rozdział 6 - Rodzeństwo i kanapa.


Wiem, wiem baaardzo długo nie pojawiał się nowy rozdział :( :( Niestety przez pewien czas tak będzie... Rozpoczyna się czas zaliczeń i przeróżnego rodzaju egzaminów ;/;/;/  Do tego mam jakiś zastój. Wiem co chcę opisać, lecz jak zasiadam do pisania to średnio wychodzi mi przelanie moich pomysłów na kolejny rozdział :( Dziękuję za wytrwałość i proszę o słowa krytyki. ^^ Ten rozdział dedykuję Hina-chan bez której pomocy na pewno by ten rozdział tak szybko by się nie pojawił. Podsunęła mi pomysł z kanapą aja go przerobiłam troszkę ^^



Siedziała na ławce już dobre 15 minut a dzień powoli robił się coraz chłodniejszy. Do tego na niebie znów zaczęły kłębić się granatowe burzowe chmury i zaczął wiać silniejszy wiatr. 
-"Kolejna burza? Tylko nie to... "- pomyślała. 
Różowowłosa westchnęła ciężko i postanowiła wracać do domu. Wstała powoli z cichym jękiem, bolało ją w paru miejscach po dzisiejszym pojednku. Nie przejmowała się jednak z tym, ponieważ chciała  się  stać silną kunoichi. Ruszyła w stronę domu, chcąc się w nim jak najszybciej schować przed deszczem. Nie była w stanie biec z powodu tej cholernej kostki. Akurat teraz musiała zacząć ją boleć... 
Zrezygnowana powlokła się w kierunku mieszkania, mając nadzieję, że w końcu uda się jej odpocząć.


                                                            ***
Szybkim krokiem kierował się w stronę domu. Jak najszybciej chciał zobaczyć swoją małą siostrzyczkę. Martwił się o nią. W końcu przecież opuściła bezpieczne miejsce i przybyła do Konohy. A tutaj zanim się nie przyzwyczaisz, cały czas musisz pilnować się i uważać na to co mówisz. Pamiętał jak jemu samemu było ciężko jak miał wrócić  do Akademii po tym czego się dowiedział. Przyzwyczaił się i  po pewnym czasie nie sprawiało mu to już takiego problemu. Wiedział, że Sakura równiesz sobie poradzi. Jednak chciał być przy niej. Jest jej przecież starszym bratem i przysiął sobie, że zawsze się nią będzie opiekował. Nigdy już nie chce widzieć jak cierpi i jest przerażona. Do tego dziś znów zanosiło się na burzę... Cholerna pogoda. 
W końcu stanął pod drzwiami domu. Chwilkę zajęło mu  znalezienie kluczy i w końcu  drzwi stały przed nim otworem. Jednak widok jaki zobaczył sprawił, że chłopaka wmurowało w podłogę. Przetarł kilka razy  oczy nie dowierzając w to co widzi. Na kanapie siedział rozwalony jakiś dzieciak o czarnych oczach i tego samego koloru włosach. Gdy tylko otworzył drzwi usłyszał jego chłodny i arogancki głos:
-No w końcu jesteś Sakura. Ile czasu możesz ty się szlajać? Hehe, pewnie się gdzieś zgubiłaś.
Ton tego dzieciaka sprawił, że ciało Mizukiego zaczęło  trząść się z furii. Oj, gorzko pożałuje ten goguś z tego jak traktuję Sakurę. Już on mu pokaże gdzie, raki zimują...
- Ty... - zaczął przerażającym głosem ociekającym gniewem.
Nieznany mu chłopak odwrócił zaskoczony głowę w jego kierunku , jego mina miała głupkowaty wyraz i kompletnie nie wiedział co się dzieje. 


                                                              ***
W końcu stanęła zmęczona przed domem. Marzyła tylko o gorącej kąpieli i żeby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Miała już podchodzić do drzwi, gdy te otworzyły się na ościerz i ktoś wyleciałprzez nie, lądując z impetem na pobliskiej ścianie domu. W tej osobie rozpoznała Uchihę, natomiast w progu mieszkania pojawił się wściekły Mizuki. Wściekły to za mało powiedziane. Jej starszego brata ogarnęła szewska pasja, która skierowana była w kierunku Sasuke. 
- Ja ci dam włamywać się do cudzego mieszkania ty mały... 
Różowowłosa z wrażenia upuściła dwie ogromne torby z zakupami a jej oczy robiły się coraz większe  i  większe. 
- Co się do cholery dzieje... - wyszeptała. Wtedy jej wzrok padł na Sasuke, który właśnie  ciężko osunął się po ścianie domu. Jego mina była bezcenna. Głebokie zdumienie zmieszane z nutką strachu? Nie wytrzymała i zaczęła  się niekontrolowanie  śmiać. Nie wiedziała co się stało, lecz cała ta sytuacja wydawała się jej przezabawna. 
- Haha, nie wytrzymam. Żebyście zobaczyli własne miny!! Haha.
Jej pojawienie się całe szczęście rozładowało napięta atmosferę. Mizuki mógł zrobić poważną krzywdę Uchiha, szczególnie jak stracił nad sobą panowanie. Na szczęście na jej widok uspokoił się i cała jego złość ulotniła się jak powietrze z przekłutego balonu. W jego wzroku mogła teraz wyczytać jedynie zmartwienie. Racja, wyglądała teraz pewnie jak siedem nieszczęść ledwo stojąc na nogach ze zmęczenia oraz napadu śmiechu. Uśmiechnęła się promiennie do swojego starszego brata i powoli skierowała swe kroki w kierunku bruneta. Ukucnęła przed nim, przyglądając mu się z uśmieszkiem błąkającym się po jej różanych ustach. 
- Sasuke, może wyjaśnisz mi co robiłeś w moim mieszkaniu zanim braciszek zrobi z ciebie miazgę?? - zachichotała.- Nie wiedziałam, że tak bardzo lubisz przesiadywać w cudzych mieszkaniach. Tylko, że wiesz. Następnym razem może wybierz należące do którejś ze swoich fanek. Oszczędzisz sobie spotkania bliskiego stopnia ze ścianą. 


                                               ***
        Twarz bruneta przybrała kolor dorodnej wiśni z zażenowania. Chciał podokuczać trochę zielonookiej a wyszedł z tego najbardziej żenujący moment w jego życiu. Najchętniej to zapadłby się teraz pod ziemię.A miał przecież tylko dostarczyć dokumenty, których zapomniał jej wręczyć Iruka-sensei. Gołym okiem było widać, że Sakura ma z tego niezły ubaw tak samo jak jej starszy brat, który teraz uśmiechał się leciutko pod nosem. Nie miał pojęcia, że różowowłosa ma starsze rodzeństwo. Już myślał, że jakimś cudem pomylił adresy.  Cholera... 
- Ja... tego... miałem ci wręczyć dokumenty na wycieczkę.
- Jaką wycieczkę? - odezwał się pomarańczowowłosy chłopak. Miał     identyczne oczy co Sakura, które taksowały go chłodno wzrokiem. Był dobrze zbudowany i do tego silny, a na jego czole widniała opaska Konohy.
- To będzie taki trochę obóz przetrwania, który odbędzie się za jakiś tydzień...
- Wiem o co ci chodzi. - przerwał starszy chłopak. - Więc dawaj te papiery i zabieraj się stąd.
 Brunet, nadal zmieszany wyjął z kieszeni, trochę już pogniecione dokumenty i podał zielonookiej, która zaczęła z uwagą czytać dany dokument. Wtedy dostrzegł jak bardzo dziewczyna jest wyczerpana. Miała cienie pod oczami jakby nie przespała całej nocy, do tego cała była poturbowana. Cholera, ten Kiba to jednak przesadził podczas ich sparingu. 
        Z nieba zaczęły właśnie spadać pojedyncze krople deszczu. Spadały coraz szybciej i szybciej, w coraz większych ilościach. Niedługo rozpocznie się prawdziwa ulewa. 
-Następnym razem jak będziesz miał mi coś dać to poczekaj aż ktoś będzie w domu. - stwierdziła dziewczyna.
- Tak ... jasne... - mruknął brunet.
- Sakura choć do domu bo zmokniesz. 
-Hai.
Jej brat rzucił różowowłosej zmartwione spojrzenie, sam biorąc do ręki ogromne zakupy. Następnie rzucił w kierunku Uchicha chłodnym tonem:
- Jak jeszcze raz odstawisz taki numer to nie ręczę za siebie.
Rodzeństwo zniknęło za drzwiami mieszkania a Sasuke udał się w kierunku swojego mieszkania. Nieźle oberwał od brata Sakury, jednak nie przejmował się tym. W sercu poczuł leciutkie ukłucie, gdy zobaczył jak jej brat troszczył się o różowowłosą. Przypomniał mu o osobie, która zdradziła go, a zanim to zrobiła, była jedną z najważniejszych osób w jego życiu. 

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 5 - Nowi przyjaciele.


Od rana  siedziała  półprzytomna na zajęciach. Przez tą cholerną burzę dziewczyna  nie zmrużyła ani oka. Niestety nic nie zapowiadało zmiany pogody... Cały dzień niebo było zachmurzone i ani jeden promień słońca nie zdołał przebić się przez  gęste, szare chmury. Całe szczęście, że już jutro  jej brat  wraca z misji. Bardzo za nim tęskniła. Do tego troszkę się o niego martwiła. Razem z drużyną miał do wykonania misję rangi B. To nie była jego pierwsza taka misja, ale mimo wszystko martwiła  się. Był jej jedyną rodziną.
Dzięki Hinacie przeżyła ten męczący dzień w Akademii. Dziewczyna co jakiś czas budziła ją z drzemki na zajęciach teoretycznych. Do tego miała szczęście i dziś nie była na celowniku odpytywania nauczycieli. Chyba w końcu przekonali się co do jej umiejętności. Żeby tak samo szybko postąpiła jej klasa. Na ćwiczeniach było troszkę gorzej. Ciężko było jej się skupić więc podczas walki w ręcz zarobiła masę siniaków. Z zajęć wyszła cała obolała. A jeszcze planowała dziś pójść na zakupy. Powoli kończyło się jej jedzenie a jak wróci Mizuki... Nie miała pojęcia jakim cudem można tyle jeść i nie być wcale grubym. Od zawsze było to dla niej prawdziwą zagadką. 
Postanowiła dziś  zaprosić na zakupy Hyuge. Chciała jej jakoś podziękować i lepiej poznać. Była przesympatyczną dziewczyną. Do tego nie szalała za tym gburem, Uchiha. Różowowłosa sądziła, że ktoś inny się podoba białookiej. Chciała się dowiedzieć kto to. 
- Hinata-chan jeszcze raz ci dziękuję za dzisiaj. Uratowałaś mnie - powiedziała z uśmiechem zielonooka.
-Nie ma sprawy Sakura-san. Na prawdę. - odpowiedziała  z lekkim uśmiechem.
- Och, proszę. Skończ z tym  - san. Samo Sakura w zupełności wystarczy.
-Ale...
-Żadne ale! Proszę. Głupio się czuję jak tak się do mnie zwracasz.
- Dobrze więc... Sakura-chan.
- Tak  już lepiej. - uśmiechnęła się. 
- Nee, Hinata.
- Tak?
- Masz dziś może czas? Chcę zrobić jakieś większe zakupy ale nie wiem zbytnio gdzie jest jakiś większy sklep.
- Pewnie! Sama też miałam zrobić zakupy. Z chęcią ci pomogę.- odpowiedziała z uśmiechem białooka.


Hinata poprowadziła różowowłosą we właściwym kierunku. Szły troszkę wolniej niż zazwyczaj, żeby zielonooka zapamiętała drogę. Dodatkowo dziewczyny były zmęczone po dzisiejszym dniu   a  Sakura trochę poturbowana. Mimo tego wesoło rozmawiały na przeróżne tematy. W pewnym momencie usłyszały czyjeś nawoływanie:
- Hej! Sakura poczekaj!
Dziewczyna odwróciła się zaskoczona. Podbiegł do niej chłopak z klasy. Na jego głowie siedział mały biały piesek.To z nim dzisiaj Haruno miała sparing. Zielonooka musiała przyznać, że dał jej nieźle popalić. Chociaż uważała, że gdyby była wyspana i nie miała kontuzji to walka między nimi byłaby bardziej wyrównana.
- Ohayo  Kiba - kun. - przywitała się Hyuga. 
- O, cześć Hinata.
- Wiesz, że przesadziłeś na zajęciach? Strasznie poturbowałeś Sakurę-chan. - dodała z pretensją w głosie. Różowowłosa była zaskoczona tonem koleżanki. Musiała go dobrze znać, ponieważ przy przyjaciołach dziewczyna zachowywała się bardziej naturalnie.  Natomiast chłopak zmieszał się bardzo. Zaczął przeczesywać ręką swoje i tak rozczochrane brązowe włosy.
- Ja właśnie w tej sprawie. - wydukał. - Chciałem ciebie przeprosić Sakura. Zbytnio wczułem się w walkę i przesadziłem. Przepraszam. Mam nadzieję, że nic ci nie jest.
Sakura była bardzo zaskoczona. Nie spodziewała się, że ten chłopak, który kochał psocić i denerwować Iruke-sensei  razem z Naruto,może  się zdobyć na taki gest.
- W porządku. To tylko parę siniaków. - odpowiedziała z uśmiechem różowowłosa.
Brunetowi wyraźnie ulżyło słysząc , że nic nie zrobił różowowłosej. Zaraz sobie jednak coś przypomniał.
- A co z twoją nogą? Po naszej walce wyraźnie utykałaś.
-A to... To nic wielkiego. - różowowłosa zaśmiała się nerwowo.- Dzień przebyciem do Akademii miałam drobny wypadek i skręciłam kostkę. To nie twoja wina Kiba.
- Czyś to oszalała ?! Jak mogłaś walczyć z taką raną! - wydarł się chłopak.
- Sakura-chan powinnaś to zgłosić od samego początku sensei. - zawtórowała mu Hinata. Choć powiedziała to swoim cichym głosem, widać było po niej, że się zmartwiła. 
- Ale wtedy niektórzy by się ze mnie jeszcze bardziej nabijali.- mruknęła różowowłosa. - To, że nie mogłam wcześniej przybyć i uczęszczać do Akademii nie znaczy, że  nie nadaję się na ninja. 
Dwójka przyjaciół nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili odezwał  się brunet. Był poważny, co zdarzało się bardzo rzadko. 
-Sakura nie musisz się przejmować takimi osobami. Są po prostu zazdrośni. Pomimo tego, że tak późno dołączyłaś do akademii jesteś od nich silniejsza.
- Dokładnie Sakura-chan. Po za tym masz mnie. Ostatnio coraz więcej osób mówi o Tobie miłe słowa. 
- Hehe widzisz, nie masz się czym przejmować. 
- Dziękuję wam! - powiedziała uśmiechnięta Sakura.
-Właśnie! Jeszcze się nie przedstawiłem. Nazywam się Inuzuka  Kiba a ten malec to Akamaru. Piesek zaszczekał przyjaźnie na powitanie. Sakurze ciepło  zrobiło się na sercu, że coraz więcej osób ją akceptuje. No i najważniejsze, niedługo nie będzie się tak bardzo wyróżniać. Będzie w końcu mogła pomóc bratu zbierać informacje o Korzeniu i Danzou.

- Dobra dziewczyny. Ja się będę już zbierać. Siostra prosiła mnie, żebym jej pomógł. Jak się spóźnię... - aż ciarki przeszły mu po plecach a jego przerażona mina mówiła sama za siebie. Hinata z Sakurą cicho zachichotały.
- Cześć. - powiedziały chórem.
-Na razie! - pożegnał się Kiba i razem z Akamaru pobiegł w kierunku swojego domu.


                                             ***
        Zakupy szybko im zleciały i było już późne popołudnie. Hinata pokazała Sakurze uroczą kawiarnię, gdzie zjadły po kawałku pysznego ciasta. Dziewczyna dowiedziała się, że białooka i Inuzuka przyjaźnią się od dzieciństwa. Nic dziwnego, że rozmawia z nim tak swobodnie. Na rozwidleniu dróg pożegnały się i każda z nich udała się w kierunku swojego domu. Hinata martwiła się, czy różowowłosa poradzi sobie z zakupami. Pomimo tego, że dziewczyna w rękach trzymała w rękach dwie ogromne torby wypełnione jedzeniem, zapewniła przyjaciółkę że da sobie radę sama.
       Teraz zakupy troszkę ciążyły zielonookiej lecz się tym wcale nie przejmowała. Dopisywał jej świetny humor. Nie sądziła, ze tak szybko zaprzyjaźni się z Hinatą. Ten Kiba też wydawał się całkiem miły. Idąc tak znów poczuła ból przeszywający jej kostkę. Syknęła cicho pod nosem. Zobaczyła niedaleko ławkę i usiadła na niej, żeby na chwilkę odpocząć. Całe szczęście miała teraz dwa dni wolnego, więc odciąży nogę na ten czas. Posiedziała sobie jakieś 15 minut i zaczęła zbierać się do domu.

                                             ***

     Na reszcie razem z drużyną wrócił do Konohy. Udało im się przybyć wcześniej niż planowali i z tego powodu się bardzo cieszył. 
Ich sensei poszedł złożyć raport Hokage z misji. Zawczasu powiedział im, że mają trening dopiero za tydzień. Cała trójka była uradowana, że mają aż tyle czasu wolnego. 
- Wpadłem na świetny pomysł! - zawołał Kaoru.- Chodźmy gdzieś coś zjeść. Jestem głodny jak wilk! 
- Dobry pomysł. Muszę przyznać, że troszkę zgłodniałam w drodze powrotnej. - przyznała Sayuri. Niebieskowłosemu zaświeciły się oczy ze szczęścia. Od pewnego czasu podkochiwał się w koleżance z drużyny.
- Ja dziś pasuję. Chcę być jak najszybciej w domu.
- No nie bądź taki Mizuki! - zaczął marudzić Kaoru.
- Wybacz stary, ale młodsza siostra właśnie zaczęła uczęszczać do ostatniej klasy w Akademii. Troszkę się o nią martwię.
- Serio? Skąd wiesz, że udało jej się zdać wstępne egzaminy?- spytał trochę sceptycznie niebieskowłosy. Nie chciał urazić swojego przyjaciela, ale nieczęsto zdarzało się, żeby w tym wieku przyjmowali osoby do Akademii. I to do ostatniej klasy.
- Skąd wiem? Bo często z nią trenowałem, żeby stała się lepsza. - powiedział z uśmiechem Mizuki. - Po za tym, przez ten czas była pod opieką byłego shinobi, więc na pewno Sakura zdała. 
- Śliczne imię ma twoja siostra. - powiedziała z uśmiechem Sayuri. - Nie mogę się doczekać, żeby ją poznać!
- Ja też! 
-Hehe, spokojnie niedługo ją poznacie. Obiecuję. To ja lecę do domu a wy idźcie tym razem coś zjeść we dwójkę. 
Mizuki zaśmiał się w duchu widząc jak jego przyjaciel lekko się rumieni. Pożegnał się z nimi a przechodząc obok Kaoru szepnął tak, żeby tylko on usłyszał:
- Powodzenia stary. 
Zaśmiał się pod nosem i szybkim krokiem ruszył w stronę mieszkania. 

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 4 - Koszmar


Kolejny komentarz i od razu jest większa motywacja do pisania. Że o przypływie weny nie wspomnę :) Jestem bardzo zadowolona z rozdziału, choć pewnie są w nim jakieś błędy. Mam nadzieję, że się spodoba. :) Pliska o komentarze ;)


Zadowolona wbiegła z pięknym bukietem kwiatów do okazałej wiejskiej posiadłości. Jakieś 15 minut od niej stała wiejska świątynia. Nie była wielka. Ani zbudowana z przepychem. Jednak miała swój urok. Niedaleko niej znajdowała się niewielka polana pełna przepięknych kwiatów. To właśnie tam 8-letnia  różowowłosa dziewczynka zebrała swoje kwiaty. 
Teraz właśnie biegła ze swoim bukietem, żeby pokazać go swojej mamie.
- Mamo, mamo ! - zawołała, kiedy tylko zobaczyła piękną kobietę siedzącą na werandzie w ogrodzie. Właśnie kończyła haftować apaszkę. Była bardzo delikatna, a niej widniały płatki wiśni. Jednak dziewczynka  była tak przejęta, że nie zauważyła jak jej matka skrzętnie chowa swoje dzieło. 
-Sakura, kochanie. Nie pędź tak. - powiedziała z uśmiechem. 
- Hai, hai. Mamo?
-Tak?
- Spodoba się Minato-niisan mój bukiet?
Oczy kobiety zaszkliły się łzami. Widziała to . Już jutro jest ten dzień. Jutro minie 8 lat, kiedy jej najstarszy brat umarł wraz ze swoją rodziną. Poświęcił się, żeby ratować Konoha - gakure. Zginął jakieś dwa miesiące po jej narodzinach. Nigdy go nie poznała, a bardzo tego chciała. Jednak odebrano jej tą możliwość. Widziała zdjęcie na którym stał uśmiechnięty ze swoją żoną. Była piękną kobietą tak jak jej matka. Nazywała się  Kushina. Miała długie, czerwone włosy. Na zdjęciu była ona w zaawansowanej ciąży. Wyglądała razem  z  Minato-niisan na njaszczęśliwszych ludzi  na świecie. Tak bardzo chciała by ich poznać. Zazdrościła bratu. Był od niej straszy o 4 lata, więc choć trochę ich pamiętał.
- Na pewno kochanie. Jest śliczny. - teraz twarz kobiety spoważniała. - Sakura, już na parę miesięcy udasz się do Akademii Ninja. Pamiętasz czego Ciebie nauczyłam razem z tata?
- Tak. Nazywam się Sakura Haruno. Pochodzę z rodziny kupieckiej, lecz mam predyspozycje, żeby zostać ninja, tak jak mój starszy brat. Dlatego moi rodzice postanowili, że również powinnam udać się do Akademii  w Konoha. - spokojnie wyrecytowała. Mówiła już to tak wiele razy, że znała te pare wersów na pamięć.  
-Dobrze, bardzo dobrze. A teraz mi powiedz, dlaczego musisz wszystkim powtarzać tą historyjkę?
- Ponieważ w Konoha jest zdrajca, który planuje zagładę wioski. Doprowadził on do śmierci mojego najstarszego brata, Czwartego Hokage oraz jego żony i  dziecka.  Prawdopodobnie jest to ktoś,  kto posiada sporą władzę. 
Zielonooka spojrzała ze smutkiem na swoją matke. 
- Nee, mamo czy już wiecie kto zrobił tak straszną rzecz?? 
- Niestety nie, Sakura. - kobieta ciężko westchnęła. - Mamy już jednak swoje podejrzenia. Pamiętaj moje dziecko, nikomu, ale to nikomu nie możesz powiedzieć kim tak na prawdę jesteś. Ani ty, ani twój brat. To dla waszego bezpieczeństwa.



Nagle , usłyszała huk eksplozji. Była ona bardzo blisko. Poczuła jak wybuch odrzuca ją na najbliższą ścianę. Przerażona zamknęła oczy, szykując się na ból. Nie poczuła jednak zimnej, drewnianej ściany. Zerknęła i zobaczyła swoją mamę, która osłoniła ją własnym ciałem. 
- Sakura, jesteś cała?
- H - hai... - jeszcze nigdy nie widziała, żeby jej mama była tak zdenerwowana. Nie, to nie było tylko zdenerwowanie. To był też strach.
- Całe szczęście... Musisz uciekać!
Różowowłosa nie była wstanie  ustać na nogach. Cała się trzęsła. Do jej uszu teraz dobiegał odgłos wielu walk oraz wrzaski. Niektóre głosy wydawały jej się znajome.
Widząc w jakim stanie jest jej córka, kobieta  bez namysłu wzięła ją na ręcę  i zaczęła uciekać. Biegła w kierunku bocznego wyjścia, które prowadziło w kierunku świątyni. Dziewczynka szeroko otwartymi oczami patrzyła w około. Jej wzrok  natrafił na czerwoną plamę na plecach matki, która była doskonale widoczna na jasnym kimonie. Rozpoczynała się na prawej łopatce i stawała się coraz większa. Krew. Miała już coś powiedzieć, gdy mama gwałtownie zatrzymała się. Z jej gardła wydobył się cichy szloch. Odwróciła głowę i od razu tego pożałowała. Znajdowały się w jednych z wielu drzwi, które wychodziły na główny plac. Wszędzie było pełno krwi i nieruchomych ciał. Sostrzegła sylwetki dziadków, cioci i małe ciałka  6- letnich kuzynów, bliźniaków. Czasem jej dokuczali, ale ona i Mizuki najbardziej lubili się z nimi bawić. Teraz leżeli w kałuży krwi a ich ciała leżały pod nienatrualnym kątem. Z jej oczu popłynęły łzy. To było straszne... Wszędzie krew...
Dlaczego to musiało się dziać..? Na drugim końcu placu dpstrzegła walczących shinobi. Napastnikami byli ludzie z dziwnymi maskami na twarzach. Nie miała okazji się im przyjrzeć. Przed nią i jej mamą pojawił się tata cały umazany we krwi. 
-Aiko! Sakura! Tędy. Szybko! - poprowadził je do bocznego korytarza. Na jego ciele było wiele płytkich ran, ale dobrze się trzymał. Determinacja, żeby obronić swoich najbliższych dodawała mu sił. 
- Kenji... To przecież Anbu!! Jak... 
- To Korzeń!! Za tym wszystkim stał ten cholerny Danzou!!
- Niemożliwe!!
- A jednak. - odparł ponuro Kenji. - Udało mi się schować nasze dokumenty i zdjęcia.  Sakura i Mizuki będą bezpieczni. Obawiam się, że z dzieci tylko oni ocaleli...
To było dla niej jak zły sen. Koszmar, z którego chciała się już obudzić. Kolejna eksplozja. Sufit zapadający się na jej głowę. Nagle znalazła się w silnych ramionach ojca. A matka odepchnęła ich z całej siły. W bezpieczne miejsce.  Z przerażeniem zobaczyła, że mama jest przysypana gruzem. Z jej brzucha wystaje jakiś drewniany pręt. Jest cała zakrwawiona.
- Mamo!! - krzyczy nienaturalnie wysokim głosem. To nie może być prawda. Nie...
- Aiko! - głos ojca przepełniony jest rozpaczą. 
Mama uśmiechnęła się do nich smutno. 
- Nie martwcie się. Zawszę będę przy was... Sercem ... - mówienie jej sprawiało trudność, lecz mama nie zwarzała na to. - Sakura posłuchaj mnie... Macie zawsze się razem trzymać. Ty... i Mizuki. Choćby nie wiem co... Kocham was...Przekaż... mu to.
Ledwo co widziałam przez łzy jej twarz. Na której gościł smutny usmiech. Żegnała się z nami. 
- Kenji... Dziękuję ci za wszystko. Wygląda na to, że pierwsza spotkam się z Minato... Kocham was... Macie żyć...
Mama zamknęła oczy. Przestała oddchać... Zaczęłam cicho szlochać. Poczułam jak tata mocno mnie przytula. On też płakał. Jednak zebrał się w sobie i znów ruszyliśmy do ucieczki. Po paru  minutach znaleźliśmy się na obrzeżach lasu. Myślałam, że to już koniec. 
- Przeszukać las!! Widziałem  jak osoba tam biegła.
Zaraz będą tu oprawcy. Jest ich zbyt wielu... Tata nie da rady. Zginiemy... Tylko takie myśli przechodziły mi przez głowę. 
- Cholera... Nie mam wyjścia. - ojciec postawił mnie delikatnie na ziemi i zaczął szybko wykonywać  pieczęcie. - Kuchiyose no Jutsu!! - przyłożył rękę do ziemi. Z kłebów dymu pojawił się srebrzysty wilk o błękitnych oczach.  Zwierzę było o wiele większe o normalnego wilka. Nasz  klan od wieków miał podpisany z nimi kontrakt.
- Furasshu zajmij się Sakurą. Wiesz, gdzie ją zabrać. 
- A ty? 
- Ja zostanę i odciągnię od was.
-Nie tato! Nie zostawiaj mnie! - szlochałam. Jeśli teraz pójdzie, zginie. 
- Sakura, słoneczko. To jedyny sposób żebyś przeżyła. Ty i Mizuki. Pamiętaj co mówiła mama. Zawsze będziemy nad wami czuwać. - mówił ciepłym głosem. -Pamiętaj. Oboje macie żyć.
Mocno przytulił mnie. Ten ostatni raz. Pocałował mnie w czoło, uśmiechnął się i posadził mnie na wielkim grzbiecie wilka.
- Furasshu liczę na ciebie. Proszę, ty i reszta twojej rodziny zajmijcie się Sakurą i Mizukim. Za wszystko odpowiedzialny jest korzeń i Danzou. Wyjaśnijcie im całą sytuację. 
- Oczywiście. Możesz na nas liczyć.
- Dziękuję. Inoichi będzie wiedzieć gdzie są ukryte nasze dokumenty. 
Niedaleko nas rozbrzmiały odgłosy zbiżających się ludzi. Morderców. 
- Ruszajcie! Sayonara.
Wilk skinął mu smutno głową i biegiem ruszył w sobie znanym kierunku. Ostanie co usłyszałam to odgłosy zaciętej walki. Później utonęłam w ciemności, która choć na chwilę dała mi ukojenie. Straciłam przytomność.


                                                      ***
Obudziłam się z krzykiem. Cała zapłakana i roztrzęsiona. Był środek nocy a za oknem szalała burza. Na dźwięk grzmotu skuliłam się ze strachu. Od tamtego wydarzenia, choź minęły już 4 lata, bałam się grzmotów. To pierwszy raz kiedy jestem sama podszac burzy z grzmotami. Zazwsze był przy mnie  onii-san lub  Hoshi i Yuki. Od tamtego strasznego wydarzenia, mną i Mizukim zajęły się wilki. Opieokowały się nami, nauczyły walczyć. Staly się drugą rodziną. Chodź chyba już wcześniej nią były. Tata często przywoływał Hoshi i Yuki, a także Furasshu. Zawsze bawiliśmy się z tą dwójką, a srebrzysty wilk pilnował nas, kiedy rodzice nie mogli się nami zająć. Skuliłam się w kłebek, przykrywając się szczelnie kołdrą. Wiedziałam, że tej nocy już nie zasnę. 

                                                      ***
Siedział przy stole w przytulnej gospodzie. Razem z drużyną wracał z udanej misji. Przyjaciele wesoło rozmawiali z sensei'em, jednak on był nieobecny. Za oknem szalała burza. Martwił się, jego młodsza siostrzyczka bała się takich burz. Z grzmotami. Pamiętał jak w jego pokoju w Konoha pojawił się Furasshu i zabrał go do Doliny Elteron, miejsca gdzie mieszkają wilki, z którymi jego klan ma podpisany od pokoleń kontrakt. Dowiedział, że cała jego rodzina została wymordowana. Przez korzeń i Danzou, który należał do starszyzny. Nie mógł w to uwierzyć. Osunął się zszokowany na kolana. Nagle wpadła na niego z impetem mała osóbka. Przed oczami mignęły mu różowe włosy. Sakura. Dzięki bogom żyje. Pierwszy raz widział ją taką przerażoną. Trzęsła się jak osika i rozpaczliwie płakała. Do jego oczu również napłynęły łzy. Długi czas siedzieli razem przytuleni i płakali. 
Z zamyśleń wyrwał go głos  przyjaciela. 
- Mizuki!! Co ty taki nieobecny? Wykonaliśmy misję. Trzeba świętować- powiedział z uśmiechem Kaoru. Był jego najlepszym przyjacielem od czasów Akademii,  choć nie zna jego tajemnicy. I dobrze. Przynajmniej jest bezpieczny. Niebieskowłosy zawsze był w gorącej wodzie kąpany i gdyby się teraz dowiedział, zrobiłby coś głupiego. Był tego pewny. 
- Już  jutro wieczorem będziemy w Konoha. Rozchmurz się - powiedziała Sayuri.
- Dokładnie. Na misji spisaliście się znakomicie. - zawturował podchmielony już sensei.
I tak przyjaciele wciągneli go w rozmowę, która rozproszyła prawie wszystkie jego troski. Nie mógł przestać martwić się o Sakure. Na szczęście niedługo będzie już w domu. 

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 3 - Ciężki początek


Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału. Strasznie ciężko mi było opisać te pierwsze dni Sakury w Akademii... Mimo, że wiedziałam jak to ma wyglądać, zupełnie nie potrafiłam przelać tego na papier :( :(




Hinata okazała się miłą, lecz niezmiernie nieśmiałą dziewczyną.  
Różowowłosa polubiła tą sympatyczną osóbkę, lecz ciężko  było jej wyobrazić  Hyuge podczas walki. No cóż, ludzie potrafią zaskakiwać. Niekoniecznie pozytywnie. Sakura nie miała pojęcia, że spora część klasy przyjmie ją tak chłodno. Zdawała sobie sprawę, że jej nagłe pojawienie się w Akademii jest niezwykłe. Nie sądziła jednak, że przez ten fakt ludzie będą do niej wrogo nastawieni. Gdy czegoś nie wiedziała , spotykała się ze złośliwościami. Ludzie drwili z niej, że nawet 6- latek  wie takie podstawowe rzeczy. Ignorowała te docinki, choć przychodziło jej to z trudem. Wiedziała, że za jakiś czas to się skończy. Jak tylko ludzie się przyzwyczają do niej. Całe szczęście była dość dobra w posługiwaniu się kunai i shurikenami. Jej taijutsu też nie było najgorsze. Choć przez jej kostkę treningi stanowiły dla niej 
prawdziwe wyzwanie. Zielonooka zaciskała jednak zęby i nie oszczędzała się. Nie chciała dać kolejnego powodu swoim rówieśnikom do naśmiewania się z niej. O nie! 
Tak minęły ciężkie cztery dni. Hinata starała się wspierać różowowłosą. Średnio jej to wychodziło zważając na jej bojaźliwy charakter. Jednak Sakura bardzo doceniała jej gest. Część klasy również była wobec niej w porządku. Nie było to wiele osób, lecz zawsze to coś. Prawdziwym  utrapieniem różowowłosej był 
Naruto. Ten blondwłosy chłopak był bardzo hałaśliwy, zawsze wokół siebie robił jakieś zamieszanie. Widać było, że  zauroczył się nową koleżanką. Sakura nie była jednak z tego powodu zachwycona. Chłopak działał jej bardzo na nerwach. Jednak nie tak jak szatyn, Sasuke Uchiha. Różowowłosa szybko wyciągnęła z Hinaty kim on jest. Tak poznała jego historię. Ostatni potomek jednego z największych klanów w Konocha. Gdy miał 8 lat, cały jego klan został wymordowany przez jego starszego brata. Przeżył tylko on. Teraz jeden z najlepszych uczniów Akademii. Pragnie pomścić śmierć swoich bliskich. Do tego zakochana jest w nim większa część dziewczyn w szkole . Sakura rozumiała już, skąd tyle cierpienia widziała w jego oczach.  Nie zmienia to jednak faktu, że chłopak jest arogancki. Sakurę wkurzało, gdy patrzył na nią z pogardą, kiedy jej coś nie wychodziło. Tak jakby się zastanawiał co ona tu robi. Jego zachowanie wkurzało różowowłosą. Sasuke nawet nie pofatygował się, żeby ją przeprosić za ten  incydent.Dziewczyna przyrzekła sobie, że szybko nadrobi braki w historii i teorii. Chce jak najszybciej zetrzeć ten zarozumiały uśmieszek z twarzy Uchihy i innych osób, które się z jej naśmiewają. 

                                                   ****

Uważnie obserwował różowowłosą dziewczynę. Musiał przyznać, że jest nawet niezła. Nie zamierzał jej jednak tego powiedzieć.  Pomimo tego, że w tym  roku dołączyła do Akademii, nie jest na szarym końcu pod względem swoich umiejętności. Do tego jest uparta i zawzięta. Nikomu nie powiedziała o swojej 
kontuzji  i  ćwiczyła tak samo jak inni. Na pewno nie była jedną z tych idiotek, co za nim latały całe dnie. Mimo wszystko i tak uważał, że jest irytująca.  Wszystko przez te jej wściekłe spojrzenia rzucane w jego stronę. Jeśli sądziła, że ją przeprosi to się grubo myli. Prawda, mógł bardziej uważać  jak biegł. Ale przecież ją zaniósł do szpitala, więc byli kwita. Mogłaby mu podziękować, że niósł ją taki szmat drogi.  
      Szatyn niedawno odkrył, że denerwowanie różowowłosej jest całkiem zabawne. Zawsze to miła odmiana od zgrai latających za nim fanek.